Dzisiaj przybliżę wam historię kosmetyku, który jest numerem 1 każdej z nas. Być może nakładamy tylko ten produkt i wychodzimy z domu. Zapewne przygoda większości z nas z makijażem rozpoczęła się od tego kosmetyku. Wiecie już o czym mowa? Oczywiście o
tuszu do rzęs. Potrafi ona wydobyć naturalne piękno oczu i nadać głębie spojrzeniu. Na pewno wiele z was i ja również nie raz ograniczam się tylko i wyłącznie do pomalowanie rzęs. W swoich kosmetyczkach mamy na pewno przeróżne maskary po które sięgamy codziennie, ale czy wiemy jak one powstawały?
Starożytność:
Historia tuszu do rzęs sięga swymi korzeniami do czasów starożytnych.
Prawdopodobnie zaczęto go stosować już w 4000 r. p.n.e. Wówczas piękne
Egipcjanki szukały sposobu, by nadać swemu spojrzeniu głębi i blasku.
Osiągały taki efekt poprzez zmieszanie sadzy, oliwy oraz białka jajka.
Używano także galenitu, siarczanu ołowiu, węgla drzewnego czy malachitu.
Tak przygotowany specyfik sprawiał, że ich rzęsy były mocno
przyciemnione oraz usztywnione. Mieszkanki Egiptu przywiązywały ogromną
rolę do makijażu oka nie tylko ze względów estetycznych, ale również
religijnych. Było to związane z kultem Ra, najważniejszego boga
egipskiego, którego charakterystycznym symbolem było oko. Wkrótce także i
Greczynki zapragnęły mieć zniewalające rzęsy i po opatentowaniu ciemnej
mikstury postanowiły ją rozpowszechnić.
Do 1500 r tusz do rzęs został zakazany przez kościół, co nie oznaczało w
cale spadku jego popularności. Wręcz przeciwnie, zgodnie z powiedzeniem
"zakazany owoc najlepiej smakuje" jego popularność rosła w siłę.
Mascara powoli docierała na salony, stając się gorącym trendem tamtych
czasów. Największym kreatorem ówczesnego makijażu oka był Simonett,
który szybko znalazł naśladowców swojego odważnego stylu. W tamtym
czasie tusz do rzęs był niczym innym, jak papką utworzoną przez
zgniecione skorupki orzecha włoskiego, która nadawała włoskom pożądany
kolor.
Pierwsza nietoksyczna maskara:
W
60 i 70 latach XIX w. tusze do rzęs zdobyły popularność na masową skalę. Stało się to za sprawą syna
znanego perfumiarza z Francji, który przyjechał i osiedlił się w
Londynie, Eugen Rimmel'a. Historia tego pana jest niezwykle
interesująca, gdyż już jako 20 letni mężczyzna stał się mistrzem swojego
perfumiarskiego fachu i z ogromnym powodzeniem otworzył pierwszą własną
perfumerię the House of Rimmel at 96 Strand street in Westminster w Londynie, która w 1875 r doszczętnie spłonęła, a dziś po odbudowie mieści się tam Hotel Savoy. Jednak największym osiągnięciem, które na stałe pozwoliło zapisać go na
kartach historii, było stworzenie pierwszego nietoksycznego tuszu do
rzęs, który w tamtym czasie nanoszono na rzęsy zwykłą szczoteczką.
Inspiracją dla wynalazku stały się produkty używane do tego celu w
Starożytności, a znakomity Eugene po prostu je ulepszył.
Współczesna maskara:
Współczesne tusze do rzęs znacznie
różnią się od swoich pierwowzorów. Przede wszystkim do ich produkcji nie
używa się naturalnych składników. Za to potrafią zdziałać naprawdę
dużo. Nowoczesna technologia tuszy zakłada użycie takich składników, jak
kolagen, ceramidy czy proteiny jedwabne. Dzięki temu możliwe jest
osiągnięcie pożądanych rezultatów. Mamy do wyboru tusze pogrubiające,
wydłużające lub podkręcające. Nie brakuje też takich, które według
zapewnień producentów mają spełniać wszystkie te role. Nawet jeśli
obietnice te są trochę na wyrost, to nie da się ukryć, że nowoczesna
formuła tuszy daje nam naprawdę ogromny komfort i pole do popisu.
Niegdyś tusz do rzęs był kojarzony wyłącznie z czarną mazią, która miała
za zadanie przyciemnienie rzęs. Obecnie na rynku mamy do wyboru maskary
w rozmaitych kolorach. Już nie musimy ograniczać się do czerni, brązu
czy szarości, ale możemy poeksperymentować z tuszami w kolorach błękitu,
turkusu czy zieleni. Te doskonale będą się prezentować u pań mających
brązowe tęczówki. Z kolei fiolet będzie dobrze współgrał z oczami w
kolorze niebieskim. Oprócz rozmaitej gamy kolorystycznej, producenci
stale dbają, by zaskakiwać klientki wyglądem szczoteczki. Jakiś czas
temu w sprzedaży zamiast tradycyjnych szczoteczek pojawiły się
plastikowe grzebyczki, które zyskały sobie zarówno wierne wielbicielki,
jak i zagorzałe przeciwniczki. Natomiast najnowszym hitem w kwestii
oryginalnych szczoteczek jest tusz, do którego dołączona jest mała,
najeżona kula. Producent zapewnia, iż taka innowacyjna kula znacznie
precyzyjniej maluje rzęsy aniżeli standardowa szczoteczka. Kolejną
nowością są tusze dwufazowe, które składają się z dwóch różnych
końcówek. Jedna, bezbarwna nanoszona na początek i mająca za zadanie jak
najlepiej rozczesać i wydłużyć rzęsy oraz przygotować je do nałożenia
koloru przez drugą, kolorową końcówkę.
Idealny tusz dla nas:
Wybierając odpowiedni tusz, nie powinnyśmy się jednak sugerować jego
fikuśnym wyglądem, a raczej indywidualnym zapotrzebowaniem danych rzęs. I
tak, jeżeli natura poskąpiła nam bujnych i długich rzęs, wybierajmy
wówczas skromny grzebyk o szeroko rozstawionych włosiach. Jeśli chodzi o
konsystencję tuszu, to przy krótkich rzęsach zalecana jest maskara
sucha i raczej gęsta. Z kolei posiadaczki okazałych i długich rzęs
spokojnie mogą sięgać po duże i wymyślne szczoteczki, natomiast
konsystencja może być bardziej wodnista i lekka.
Moja ulubiona maskara to Max Factor 2000 Calorie do której na prawdę często wracam. Wiem, że ma ona swoich przeciwników jak i zwolenników. Jest dostępna na stronie
www.Iperfumy.pl U mnie sprawdza się idealnie. Ładnie rozczesuje i rozdziela rzęsy. Nie pozostawia gródek. Ładnie wydłuża i delikatnie pogrubia rzęsy u nasady. Nie zasycha zbyt szybko na rzęsach co pozwala na stopniowanie efektu jaki chcemy osiągnąć. Nie osypuje się. Dla mnie jest świetna.
Napiszcie mi jaka jest wasza ulubiona maskara do rzęs. Być może sama jakąś nową wypróbuje ;)