31.05.2013

Loreal Rouge Caresse

Dzisiaj recenzja pomadki firmy Loreal Rouge Caresse. Od dawna kusiły mnie te szminki ale w Rossmannie cena regularna to 47 zł. Uważam że trochę dużo jak na szminkę, ale kiedy robiłam zamówienie na stronie iperfumy.pl i zobaczyłam że regularna cena to nie całe 35 zł stwierdziłam że musi być moja. Wybrałam kolor 301 czyli Dating Coral. Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii zapraszam do czytania dalej ;)

Od producenta:
Rouge Caresse to najnowsza pomadka od L`Oréal Paris. Dzięki niej usta będą miały świeży, promienny i żywy kolor.
Lekka konsystencja szminki ułatwia jej aplikację, nawet bez lusterka! Po nałożeniu pomadki usta są nawilżone, miękkie, ale nie sklejają się. Efekt jest naprawdę interesujący - usta choć zabarwione kolorem i nabłyszczone, zachowują swoją naturalną fakturę. Szminka dostępna jest w 16 odcieniach.

Opakowanie:
Podoba mi się. Jest takie klasyczne a zarazem eleganckie i proste. W kolorze złota, z przezroczystą zatyczką.

Zapach i konsystencja:
Zapach jest delikatny, naturalny wręcz neutralny. Konsystencja jest idealna. Nie zbyt kremowa i miękka ale też nie zbita. Szminka jest aksamitna, delikatna  i hmm... tak jakby masełkowata? Ale nie topi się pod w pływem ciepła.
Moja opinia:
Kolor mojej szminki to koral wpadający w delikatną czerwień. Szminka ładnie rozprowadza się na ustach, które po jej użyciu wydają się mokre. Kolor tej szminki mi odpowiada, a krycie można stopniować. Przejeżdżając raz po ustach otrzymamy efekt balsamu lub właśnie mokrych ust, natomiast po nałożeniu większej ilości możemy spodziewać się ładnego koloru i również efektu mokrych ust, który po chwili zasycha i mamy ładnie podkreślone usta, które nie lepią się jak po niektórych szminkach. Jeśli chodzi o trwałość tej szminki to nie wiem dlaczego tak wiele osób na nią narzeka. Ostatnio pomalowałam nią usta o godzinie 10 następnie wyszłam z domu i po trzech godzinach jeszcze byłą na ustach. Znikła dopiero kiedy zaczęłam jeść. Szminka mimo że nawilża usta to może podkreślać suche skórki. Osobiście jestem zadowolona że ją kupiłam i to za taką cenę.

Ocena:4/6
Cena: Iperfumy.pl / 35 zł
Rossmann / 45 zł.








Miałyście może szminkę z tej serii? Może inny kolor? Jeśli tak to co o nich sądzicie?

29.05.2013

Mój KWC Peeling ;)

Dziś recenzja produktu myślę dobrze wam znanego, ponieważ było i w sumie nadal jest o nim głośno. Mowa tu o Peelingu z Joanny. Ja kupiłam wersję truskawkową. W internecie peeling zbiera dużo pozytywnych opinii zobaczymy jaka będzie moja... ;)

Od producenta:
Peeling myjący o owocowym zapachu doskonale wygładza i odświeża ciało. Specjalnie dobrana receptura zawiera nawilżający ekstrakt owocowy (w zależności od wersji: z kiwi, pomarańczy, truskawki, porzeczki lub grapefruita) oraz drobinki ścierające, które usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka.
Wspaniałe rezultaty:
- oczyszczona i odświeżona skóra
- gładsza i milsza w dotyku
- przyjemnie pachnąca
Dostępny w 7 wersjach: kiwi, pomarańcza, truskawka, porzeczka, grapefruit, gruszka i żurawina.

Opakowanie:
Nieduża, poręczna wykonana z miękkiego plastiku buteleczka. Zamykana na porządny zatrzask. Szata graficzna dosyć ładnie wykonana.

Zapach i konsystencja:
Wersja truskawkowa pięknie pachnie świeżą, prawdziwą truskawką zerwaną z krzaczka. Nie czuć ani grama chemii. Peeling sam w sobie jest dosyć gęsty i zbity jednak po połączeniu się z wodą lub chociażby wilgotną twarzą staje się bardzie płynny i świetnie współpracuje.

Moja opinia:
Jest to zdecydowanie mój KWC w śród dotychczasowych peelingów. Pokochałam go zaraz po jego powąchaniu a jego działanie tylko uświadomiło mnie w tym fakcie. Produkt ten jest solidnym zdzieraczem martwego naskórka. Ma w sobie dużą ilość drobinek co wpływa na jego wydajność. Peeling ma konsystencje musu który świetnie współpracuje w połączeniu z wodą. Efekty jakie widać po jego użyciu to na prawdę głębokie oczyszczenie skóry a także bardzo miękka i wygładzona skóra pozbawiona martwego naskórka i niechcianych grudek. Peeling mimo tego, że nie jest zbyt delikatny w swoim działaniu to nie podrażnia skóry. Nie tworzy zaczerwienień. Łatwo i bez problemu się go spłukuje. Do tego jest dostępny w drogeriach Natura i mniejszych osiedlowych drogeriach.
Cena: 4,99 zł
Ocena: 6/6  KWC



27.05.2013

Love Story Volume&Strong Mascara

Dzisiaj dawno już wam pokazywana maskara do rzęs firmy Ingrid, którą dostałam z innymi produktami jako wygraną w konkursie walentynkowym.

Od producenta:
Ultraczarna maskara Love Story dzięki unikalnej formule zawierającej specjalistyczne składniki gwarantuje rzęsom ekstremalną długość i maksymalną objętość. Specjalnie zaprojektowana szczoteczka pozwala na precyzyjne pokrycie rzęs, doskonale je rozdziela, zapewniając dodatkowo efekt perfekcyjnego uniesienia.

Opakowanie:
Na prawdę pięknę. Kiedy pierwszy raz je zobaczyłam zakochałam się. Wzorowane jest na maskarze Heleny Rubenstein. Całe srebrne z nadrukowanymi czarnymi elementami przypominającymi koronkę oraz przyklejonymi ozdobami filcowymi.

Szczoteczka:
Dosyć długa, ale cienka. Sylikonowa z dosyć gęsto osadzonymi włoskami. Nabiera odpowiednią ilość tuszu. Dzięki krótszym włoskom możemy pomalować krótkie rzęsy w wewnętrznym kąciku.

Zapach i konsystencja:
Zapach typowy jak dla innych tuszy do rzęs. Konsystencja jest dosyć gęsta przez co trzeba uważać podczas malowania aby nie skleić rzęs.

Moja opinia:
Nie jest to najlepszy tusz jaki do tej pory miałam ale jak na swoją cenę jest przyzwoity. Zacznijmy od obietnic producenta. Kolor to faktycznie głęboka czerń, a nie szarość jak w niektórych tuszach. Maskara wydłuża rzęsy ale bardzo minimalnie. Z natury mam krótkie rzęsy i zależy mi na ich wydłużeniu jednak ten tusz nie koniecznie się sprawdza. Produkt ten nie dodaje rzęsą żadnej objętości. Nie pogrubia ich. Może przy trzeciej warstwie na końcach były by minimalnie pogrubione ale u nasady totalnie sklejone. Szczoteczka trochę za długa. Na początku dźgnęłam się kilka razy w oko. Dobrze rozczesuje rzęsy jednak mimo tego że jest sylikonowa to łatwo je skleja. Nie jest wodoodporna przez co łatwo się zmywa. Plusem jest to że się nie osypuje w ciągu dnia. Podsumowując  nie jest to najlepszy produkt. Myślę, że warto dołożyć kilka złotych i kupić porządniejszy tusz.

Cena: 7 zł / 7 ml
Ocena: 2/6





26.05.2013

Opętana przez Rossmann'owe promocje -40% ;)

Tak, tak. I ja dałam się skusić na -40% w Rossmannie na całą kolorówkę i kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Budżet miałam dosyć ograniczony, dlatego postawiłam na kilka rzeczy z tańszych marek niż na dwie rzeczy np. z L'Oreal. Szafy Wibo, Lovely i Miss Sporty były wypełnione po brzegi produktami we wszystkich możliwych odcieniach dlatego na nich się skupiłam.

 Długo zastanawiałam się nad kolorem lakieru, jednak zdecydowałam się na pastelowy bananowy żółty. Idealny na ciepłe dni. Cena w promocji to jakieś 5 zł.


Następnie skusiłam się na dwie kredki do oczu. Jedna w kolorze 040 Eucaliptus i druga 050 Snow.  Na prawdę długo szukałam białej automatycznej kredki która byłaby w miarę miękka. Jak widzicie udało mi się. Cena za sztukę ~6 zł


Kupiłam kolejny już podkład. W domu na półce stoją już cztery buteleczki różnych podkładów a kolejny już w drodze. Niestety nadal szukam idealnego koloru ;( Cena promocyjna to 10zł

 

Już długo zastanawiałam się nad kupnem żelu do rzęs/brwi. Teraz się skusiłam. Niestety pani zwinęła mi ostatni brązowy żel z przed nosa i musiałam zadowolić się bezbarwnym. Cena to ~6 zł


Kolejnym produktem od Lovely jaki wybrałam był korektor rozświetlający Magic Pen. Kiedy zobaczyłam kolor w testera, wiedziałam że musi być mój. Szkoda że nie robią tak jasnych podkładów. Cena ~6 zł


I na koniec tusz do rzęs marki Wibo. Wybrałam wersję zieloną i bardzo mi się podoba. Cena promocyjna to ~6 zł.


A jak tam u was? Dałyście się ponieść Rossmannowym promocjom ? Dajcie znać co kupiłyście.

25.05.2013

BingoSpa ;)

Jakieś dwa tygodnie temu doszła do mnie paczka z kosmetykami do testowania od firmy BingoSpa w ramach programu dla blogerek. Od firmy dostałam do testowania trzy pełnowymiarowe produkty, których pełną i dokładną recenzję ujrzycie niebawem na moim blogu.

Dzisiaj przedstawię wam tylko produkty jakie otrzymałam.

Jedwab do ciała. Jak informuje producent: proteiny jedwabiu pomagają zachować wilgoć na powierzchni skóry wywołując efekt przyjemnego i długotrwałego uczucia świeżości oraz gładkość. Jak każdy emolient, zhydrolizowana proteiny jedwabna sprawiają, że skóra staje się przyjemna w dotyku i jedwabiście gładka. Dają efekt lekkiego liftingu.  Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do tego produktu i mam spore oczekiwania ;) Zobaczymy jak to z nim będzie.


Czekoladowo-brzoskwiniowe serum pod prysznic i do mycia włosów BingoSpa jak obiecuje producent przywraca wewnętrzną harmonię, równowagę i komfort. Rozpieszczona bogactwem składników pielęgnacyjnych, otulona aksamitną pianą - Twoja skóra promienieje, staje się jedwabiście gładka, miękka i odpowiednio nawilżona. Zapach cudowny, ale włosów raczej nim nie umyję ;)

Według producenta Redual+  maseczka błotna do twarzy i ciała BingoSpa to preparat w 100 % na bazie Czarnego Błota z Morza Martwego o silnym działaniu odżywczym na skórę. Jest nadzwyczaj skuteczne w walce z problemem przetłuszczającej się skóry, niezastąpione w pielęgnacji cery tłustej i mieszanej oraz nieocenione w zwalczaniu trądziku i wykwitów skórnych wywołanych łojem zatykającym pory skóry. Redual+ maseczka błotna BingoSpa ma dobroczynny wpływ na pory skóry – odtyka je, ściąga, dezynfekuje, pielęgnuje, oczyszcza, co może owocować zmniejszeniem wydzielania się łoju i zmniejszeniem ryzyka pojawienia się zmian trądzikowych. Wobec tej maseczki mam chyba największe oczekiwania jeśli chodzi o cały otrzymany zestaw.


Napiszcie mi czy używałyście kiedyś takich lub innych produktów tej firmy, i czy w ogóle znacie tę firmę ;)

24.05.2013

Promocja w BornPrettyStore ;)

Hej! Dzisiaj szybka notka informacyjna po dłuższej nieobecności. Sklep bornprettystore nawiązał ze mną współpracę. Do recenzji otrzymam krem BB na który czekam. Otrzymałam również dla was kod SLL91 na 10% zniżki na wszystko. Dodatkowo  do 27.05 trwa promocja na ozdoby do paznokci za 0.99 USD. Wysyłka jest zawsze darmowa. Myślę, że warto się skusić  ;)


A już nie długo pojawią się z powrotem regularne posty.

11.05.2013

Domowe Spa Turkish Thermal Baths

Dzisiaj recenzja maseczki do twarzy firmy Avon Turkish Thermal Baths, którą zamówiłam ostatnio z innymi rzeczami ze sklepu iperfumy  Wybrałam wersję brązową, tą z glinką. W sumie to długo zastanawiałam się nad nią, ale w ostateczności skusiłam się. Mam mieszane uczucia co do teg produktu. Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii, czytajcie dalej ;)

Od producenta:
Turecka łaźnia (oryg. hammam) to niezwykły zabieg oczyszczający i pielęgnacyjny znany i stosowany od stuleci przez kobiety w Turcji. Teraz, dzięki wyjątkowym produktom Planet Spa możesz cieszyć się zaletami tureckiej łaźni w swoim domu.
Sposób użycia: nałożyć cienką warstwę maseczki na twarz, omijając okolice ust i oczu. Pozostawić na około 5 minut do czasu, gdy kolor maseczki zmieni się na różowy. Gdy maseczka zaschnie, dokładnie spłukać.

Opakowanie:
Jest to bardzo wygodna i poręczna w użyciu miękka tuba. W łatwy sposób możemy wydostać maseczkę z opakowanie. Zamknięcie jest bardzo solidne. Podczas otwierania lub zamykanie słychać głośny trzask. Nie ma szans na samoistne otworzenie się maseczki. 

Zapach i konsystencja:
Maseczka ma bardzo przyjemny ale dosyć wyczuwalny zapach. Jednak mi to nie przeszkadza. Konsystencja jest gęsta i zbita, jednak dobrze się rozprowadza po buzi. Na twarzy dosyć szybko zastyga i jej kolor zmienia się z brązowego na blado różowy.

Moja opinia:
Jak dla mnie jest to maseczka, która w sumie nie robi nic nadzwyczajnego. Faktycznie skóra po niej jest delikatniejsza i miększa, ale nie odczuwam jakiegoś drastycznego oczyszczenia, ściągnięcia, zmniejszenia porów, zmniejszenia zaczerwienień czy czego kolwiek innego. Maseczka faktycznie ma świetną konsystencję. Dobrze nakłada się ją na twarz, nie spływa i szybko zastyga. Jak w przypadku innych maseczek z glinką źle się ją zmywa z twarzy. Zapach jest bardzo przyjemny, do tego praktyczne opakowanie, niska cena i spora wydajność to plusy tego produktu. Maseczka delikatnie wysusza skórę, jednak nie podrażnia jej i nie zapycha. Uważam, że ta maseczka nie robi nic z naszą twarzą po za jej wygładzeniem. Miałam już kilka innych glinek i efekt po tamtych jest nie do porównania.

Napiszcie mi czy używałyście tej lub innej maseczki z planet spa i jak się u was sprawdziły.

Ocena: 3/6
Cena: 10 zł (na promocji)




8.05.2013

Korektory, korektory i korektory ;)

Dzisiaj opowiem co nie co o małych przyjacielach kobiety, które nie tyle upiększają, co wydobywają naturalną urodę maskując niedoskonałości. No bo czyż bez cieni pod oczami, wyprysków, naczynek i przebarwień nie wyglądałybyśmy wspaniale? Mowa tu oczywiście o korektorach.

Do czego służy korektor?
Korektor służy do kamuflowania wszelkich niedoskonałości twarzy, cery. Może zakrywać krosty, pieprze, piegi, naczynka, sińce pod oczami, a nawet zmniejszać uszy, czy nos, ale również powiększać usta i korygować kształt twarzy. To pewnie jeszcze nie wszystkie możliwości, jakie niesie z sobą ten kosmetyk.


Rodzaje korektorów:
Korektory dostępne są w wielu odcieniach, ale także konsystencjach. Generalnie, mamy do wyboru sztyfty, kremowe płyny oraz korektory w kamieniu:
  • Płynne korektory nadają się idealnie do kamuflowania cieni pod oczami oraz dla osób o suchej cerze, gdzie skórki łatwo uwidaczniają się po aplikacji kosmetyków. Również to dobre zastępstwo dla podkładu w przypadku, gdy mamy ładną cerę i nie musimy jej całej pokrywać make-upem.
  • Korektory w kamieniu są znacznie efektywniejsze, jeśli chodzi o maskowanie i idealnie nadają się do tuszowania takich problemów jak pryszcze, blizny, naczynka czy siniaki.
  • Korektory w sztyfcie to najłatwiejszy sposób szybkiego korygowania makijażu poza domem. Ich zaletą jest mocne krycie.
Jaki odcień?
Generalna zasada to dobieranie korektora w tonacji identycznej z naturalną tonacją twarzy, jeden lub dwa tony jaśniejszego. Taki kosmetyk idealnie zatuszuje drobne różnice koloru oraz cienie pod oczami. Do zadań specjalnych są jednak kolorowe palety:
  • Beżowe korektory są odcieniem uniwersalnym, stosowanym w zależności od tonacji i konsystencji do maskowania różnych niedoskonałości - podkówek pod oczami, nierówności cery i krostek. Najlepiej wybrać odcień zbliżony do koloru twojej cery lub barwy podkładu, jaki stosujesz. Korektor powinien stapiać się z twoją skóra i być niewidoczny.
  • Zielone neutralizują czerwone tony na twarzy a więc pryszcze, naczynka, zaczerwienienia i zmiany pigmentacyjne o szkarłatnym kolorze.
  • Żółte zatuszują zmiany o zabarwieniu fioletowym lub niebieskim, jak siniaki, czy wylewy, a także wszystkie blizny po poparzeniach. Rozświetli załamania przy skrzydełkach nosa i nad górną wargą. Możesz go zastosować także na pojedyncze pęknięte naczynka krwionośne.
  • Lawendowy korektor redukuje żółtawe tony na twarzy, w tym także znikające sińce oraz pozwala zneutralizować bardzo ciemne cienie pod oczami.
Jak aplikować korektor?
Największe niedoskonałości tj. pryszcze, sińce czy przebarwienia zatuszuj kolorowym korektorem w kamieniu używając palca lub pędzelka do dokładnego roztarcia kosmetyku.
Korektor odpowiadający twojej barwie skóry zaaplikuj równomiernie na miejsca potraktowane kolorowymi korektorami oraz wszystkie inne strefy, które odróżniają się od podstawowej karnacji. Postaraj się zatrzeć granice korektora i odczekaj chwilę aż kosmetyk się utrwali.
Nałóż podkład w kierunku ku dołowi twarzy, aby nie podnieść włosków. Staraj się nie trzeć za mocno po obszarach skorygowanych.

Korektor - przed czy po podkładzie?
Zazwyczaj makijażyści radzą, by korektor nakładać przed podkładem. To dobre wyjście, jeśli chcemy uzyskać naturalny efekt.

Jeśli natomiast mamy jakieś wyjątkowo uporczywe niedoskonałości (np. wypryski), możemy pokryć je punktowo korektorem już po nałożeniu podkładu i pudru - krycie będzie większe, bo korektor nie rozetrze się podczas aplikowania podkładu.

Mój ulubiony korektor pod oczy:
To L'Oreal Touche Magique. Świetnie usuwa oznaki zmęczenia i likwiduje sine zabarwienie w okół oczu. Posiada w sobie delikatne i nie nachalne drobinki, które ładnie odbijają światło i sprawiają że skóra oczu jest rozświetlona i wygląda na świeża i wypoczętą. Korektor nie zbiera się w załamaniach a także nie roluje się. Jeśli miałybyście roblem z jego dostępnością to można go zamówić na stronie Iperfumy.pl za niecałe 40 zł. Korektor posiada wygodny aplikator który dozuje odpowiednią ilość produktu.

6.05.2013

History of Mascara

Dzisiaj przybliżę wam historię kosmetyku, który jest numerem 1 każdej z nas. Być może nakładamy tylko ten produkt i wychodzimy z domu. Zapewne przygoda większości z nas z makijażem rozpoczęła się od tego kosmetyku. Wiecie już o czym mowa? Oczywiście o tuszu do rzęs. Potrafi ona wydobyć naturalne piękno oczu i nadać głębie spojrzeniu. Na pewno wiele z was i ja również nie raz ograniczam się tylko i wyłącznie do pomalowanie rzęs. W swoich kosmetyczkach mamy na pewno przeróżne maskary po które sięgamy codziennie, ale czy wiemy jak one powstawały?

Starożytność:
Historia tuszu do rzęs sięga swymi korzeniami do czasów starożytnych. Prawdopodobnie zaczęto go stosować już w 4000 r. p.n.e. Wówczas piękne Egipcjanki szukały sposobu, by nadać swemu spojrzeniu głębi i blasku. Osiągały taki efekt poprzez zmieszanie sadzy, oliwy oraz białka jajka. Używano także galenitu, siarczanu ołowiu, węgla drzewnego czy malachitu. Tak przygotowany specyfik sprawiał, że ich rzęsy były mocno przyciemnione oraz usztywnione. Mieszkanki Egiptu przywiązywały ogromną rolę do makijażu oka nie tylko ze względów estetycznych, ale również religijnych. Było to związane z kultem Ra, najważniejszego boga egipskiego, którego charakterystycznym symbolem było oko. Wkrótce także i Greczynki zapragnęły mieć zniewalające rzęsy i po opatentowaniu ciemnej mikstury postanowiły ją rozpowszechnić.

Do 1500 r tusz do rzęs został zakazany przez kościół, co nie oznaczało w cale spadku jego popularności. Wręcz przeciwnie, zgodnie z powiedzeniem "zakazany owoc najlepiej smakuje" jego popularność rosła w siłę. Mascara powoli docierała na salony, stając się gorącym trendem tamtych czasów. Największym kreatorem ówczesnego makijażu oka był Simonett, który szybko znalazł naśladowców swojego odważnego stylu. W tamtym czasie tusz do rzęs był niczym innym, jak papką utworzoną przez zgniecione skorupki orzecha włoskiego, która nadawała włoskom pożądany kolor.

Pierwsza nietoksyczna maskara:

W 60 i 70 latach XIX w. tusze do rzęs zdobyły popularność na masową skalę. Stało się to za sprawą syna znanego perfumiarza z Francji, który przyjechał i osiedlił się w Londynie, Eugen Rimmel'a. Historia tego pana jest niezwykle interesująca, gdyż już jako 20 letni mężczyzna stał się mistrzem swojego perfumiarskiego fachu i z ogromnym powodzeniem otworzył pierwszą własną perfumerię the House of Rimmel at 96 Strand street in Westminster w Londynie, która w 1875 r doszczętnie spłonęła, a dziś po odbudowie mieści się tam Hotel Savoy.  Jednak największym osiągnięciem, które na stałe pozwoliło zapisać go na kartach historii, było stworzenie pierwszego nietoksycznego tuszu do rzęs, który w tamtym czasie nanoszono na rzęsy zwykłą szczoteczką. Inspiracją dla wynalazku stały się produkty używane do tego celu w Starożytności, a znakomity Eugene po prostu je ulepszył.

Współczesna maskara:
Współczesne tusze do rzęs znacznie różnią się od swoich pierwowzorów. Przede wszystkim do ich produkcji nie używa się naturalnych składników. Za to potrafią zdziałać naprawdę dużo. Nowoczesna technologia tuszy zakłada użycie takich składników, jak kolagen, ceramidy czy proteiny jedwabne. Dzięki temu możliwe jest osiągnięcie pożądanych rezultatów. Mamy do wyboru tusze pogrubiające, wydłużające lub podkręcające. Nie brakuje też takich, które według zapewnień producentów mają spełniać wszystkie te role. Nawet jeśli obietnice te są trochę na wyrost, to nie da się ukryć, że nowoczesna formuła tuszy daje nam naprawdę ogromny komfort i pole do popisu. Niegdyś tusz do rzęs był kojarzony wyłącznie z czarną mazią, która miała za zadanie przyciemnienie rzęs. Obecnie na rynku mamy do wyboru maskary w rozmaitych kolorach. Już nie musimy ograniczać się do czerni, brązu czy szarości, ale możemy poeksperymentować z tuszami w kolorach błękitu, turkusu czy zieleni. Te doskonale będą się prezentować u pań mających brązowe tęczówki. Z kolei fiolet będzie dobrze współgrał z oczami w kolorze niebieskim. Oprócz rozmaitej gamy kolorystycznej, producenci stale dbają, by zaskakiwać klientki wyglądem szczoteczki. Jakiś czas temu w sprzedaży zamiast tradycyjnych szczoteczek pojawiły się plastikowe grzebyczki, które zyskały sobie zarówno wierne wielbicielki, jak i zagorzałe przeciwniczki. Natomiast najnowszym hitem w kwestii oryginalnych szczoteczek jest tusz, do którego dołączona jest mała, najeżona kula. Producent zapewnia, iż taka innowacyjna kula znacznie precyzyjniej maluje rzęsy aniżeli standardowa szczoteczka. Kolejną nowością są tusze dwufazowe, które składają się z dwóch różnych końcówek. Jedna, bezbarwna nanoszona na początek i mająca za zadanie jak najlepiej rozczesać i wydłużyć rzęsy oraz przygotować je do nałożenia koloru przez drugą, kolorową końcówkę.

Idealny tusz dla nas:
Wybierając odpowiedni tusz, nie powinnyśmy się jednak sugerować jego fikuśnym wyglądem, a raczej indywidualnym zapotrzebowaniem danych rzęs. I tak, jeżeli natura poskąpiła nam bujnych i długich rzęs, wybierajmy wówczas skromny grzebyk o szeroko rozstawionych włosiach. Jeśli chodzi o konsystencję tuszu, to przy krótkich rzęsach zalecana jest maskara sucha i raczej gęsta. Z kolei posiadaczki okazałych i długich rzęs spokojnie mogą sięgać po duże i wymyślne szczoteczki, natomiast konsystencja może być bardziej wodnista i lekka.

Moja ulubiona maskara to Max Factor 2000 Calorie do której na prawdę często wracam. Wiem, że ma ona swoich przeciwników jak i zwolenników. Jest dostępna na stronie www.Iperfumy.pl U mnie sprawdza się idealnie. Ładnie rozczesuje i rozdziela rzęsy. Nie pozostawia gródek. Ładnie wydłuża i delikatnie pogrubia rzęsy u nasady. Nie zasycha zbyt szybko na rzęsach co pozwala na stopniowanie efektu jaki chcemy osiągnąć. Nie osypuje się. Dla mnie jest świetna. 

Napiszcie mi jaka jest wasza ulubiona maskara do rzęs. Być może sama jakąś nową wypróbuje ;)

5.05.2013

Essence Stay Matt 03 Soft Nude

Dzisiaj nowość, a może już bardziej bardzo popularny błyszczyk matujący firmy Essence. Będąc w naturze długo zastanawiałam się który kolor mam wybrać. Zastanawiałam się nad kolorami 01 i 03. W końcu padło na 03 Soft Nude. Niestety muszę was ostrzec. Jeśli macie bladą karnacje to nie polecam tego koloru. Zdecydowanie weźcie 01, ponieważ w Soft Nude będziecie wyglądać jak trup, ponieważ nie jest to taki czysty nudziak. 
Od producenta:
Intensywny kolor, długotrwały efekt i najnowszy trend – efekt matowy! Delikatna, gładka formuła nada twoim ustom długotrwałego matowego efektu. Posiada słodki, waniliowy zapach. Dostępny w 4 kolorach. 

Opakowanie:
To plastikowa i przezroczysta tubka ze srebrnymi napisami. Całkiem ładnie i solidnie wykonana. Napisy nie zdzierają się a nakrętka dobrze się trzyma. 

Zapach i konsystencja:
W błyszczyku wyraźnie czuć zapach wanilii, jednak jak dla mnie jest to bardziej zapach budyniu waniliowego. Mało intensywny i nie zbyt słodki.  Konsystencja jest bardzo kremowa i dosyć gęsta. Mimo to bardzo dobrze rozprowadza się na ustach.

Moja opinia:
Muszę się przyznać, że do dzisiaj nie mam zakupionego kultowego błyszczyka Essence Stay with me! Mimo jego licznych, pozytywnych opinii zawsze przechodzę obok niego nie kupując go.  Matowy efekt ust zamknięty w błyszczyku bardzo mnie zainteresował dlatego postanowiłam kupić Stay Matt. Jestem z tego produktu bardzo zadowolona. Wygodny aplikator nabiera odpowiednią ilość produktu. Bardzo ładny zapach. Nie czuć w nim ani grama chemii. Jest nie nachalny i nie zbyt słodki. Konsystencja też mi się podoba. Mimo tego, że błyszczyk jest gęsty to bardzo dobrze rozprowadza się po ustach. Kremowa konsystencja zapewnia nam pokrycie całej powierzchni ust już po jednym przeciągnięciu aplikatorem co sprawia, że produkt jest mega wydajny. Błyszczyk nie podkreśla suchych skórek, usta po nim nie lepią się. Efekt to całkowity mat. Kolor utrzymuje się ok 2-3 godziny, lub do zjedzenia większego posiłku. Produkt ściera się z ust równomiernie. Po jego całkowitym zniknięciu usta są nieco wysuszone i trzeba je ratować balsamem. Żałuję, że są tyko cztery kolory. 


Cena: 8,90 / 4 ml 
Ocena: 5/6 






1.05.2013

Africa, Africa ;)

Dzisiaj przedstawiam wam kolejny produkt do modelowania twarzy. Ty razem nie jest to Sleek tylko firma W7. Myślę, że jest wam ona dobrze znana. Słynie ze swoich pudrów, bronzerów i róży zamkniętych w opakowaniach wyglądających jak Benefit. Do przetestowania od firmy Alledrogeria.pl otrzymałam tester (blaszkę bez opakowania)

Od producenta:
W7 Africa to brązujący puder w kamieniu nadający skórze złocisty, promienny a przy tym naturalny koloryt.
W ciągu jednej chwili skóra zyskuje delikatną, świeżą opaleniznę, blask, oraz zdrowy, złocisty wygląd.
Może być stosowany: dla nadania skórze naturalnego odcienia opalenizny i jako róż do policzków w celu uwydatnienia kości policzkowych. Jest delikatny i lekki, nie powodując uczucia ciężkości.
Rewelacyjnie stapia się z cerą. Puder ma oryginalne opakowanie z pędzelkiem.

Opakowanie:
Otrzymałam tylko tester w zafoliowanej blaszce. Oryginalne opakowanie jest wykonane z grubej i twardej tektury. Motyw na wieczku dosyć ciekawy. Opakowanie na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo ładnie i estetycznie. W zestawie dołączony jest pędzelek.

Zapach i konsystencja:
Kosmetyk nie pachnie. Każdy z odcieni ma inną konsystencje. Róż jest bardzo miękki u mocno napigmentowany, bronzer natomiast ma bardziej tępą i twardą konsystencje z czym wiąże się mniejsza pigmentacja jak również nierównomierne nakładanie się koloru na pędzelek.

Kolorystyka:
Jest to kosmetyk o chłodnej tonacji z dużą ilością połysku. W centrum mapki znajduje się róż otoczony delikatnie wpadającym w pomarańcz karmelem. Na samym końcu znajdziemy brązowy odcień. Całość posiada mnóstwo drobinek, które odbijają światło i mają odświeżać naszą buzię.

Moja opinia: 
Puder brązujący można śmiało nazwać bardziej różem do policzków i rozświetlaczem niż bronzerem, ponieważ przy tak zróżnicowanej konsystencji na pędzel na prawdę mało nabiera się odcienia brązowego. Bardziej dominuje tam kolor różowy i karmelowy. A jeśli już chcemy mu nadać miano bronzera to takiego bardzo delikatnego. Efekt jak daje na buzi czy nawet na swatchach na ręce jest bardzo delikatny i subtelny co na pewno spodoba się młodym dziewczynom. Faktycznie na buzi wygląda jakbyśmy miały delikatnie opaloną buzię. Dzięki sporej ilości drobinek buzia faktycznie staję się bardzi rzeźka. Drobinki dają efekt tafli a nie nachalnego błysku czy też brokatu. Nie da się nim zrobić sobie krzywdy. Nie tworzy nieregularnych plam. Utrzymuje się dosyć długo, ładnie wtapia się w skórę, nie zapycha porów i ściera się równomiernie.
Polecam ten bronzer osobą które lubią efekt "glow" na twarzy, są młode i lubią delikatny i świeży efekt na swojej buzi, jak również osobą które zaczynają przygodę z konturowaniem.

Cena: 14 zł / 8 g.
Ocena: 5/6

Historia Eyeliner'a

Dzisiaj przedstawię wam historię najpopularniejszego po tuszu do rzęs produktu do oczu. Chodzi oczywiście o EyeLiner. Wiadomo że dzięki niemu możemy optycznie powiększyć oko czy też zmienić jego kształt. Służy do podkreślania dolnej jak i górnej linii przy rzęsach co ma je również zagęścić. W obecnych czasach mamy sporo rodzajów eyelinerów.

Starożytny Eyeliner:
Kajal to kosmetyk używany w Indiach do makijażu oczu nieprzerwanie od czasów starożytnych. Choć dzisiaj najczęściej stosowany przez kobiety do przyciemnienia dolnych powiek, kajal nakłada się też dzieciom, a nawet mężczyznom, bo według tradycji  jego nadrzędną funkcją jest ochrona przed chorobami oczu. W starożytności wierzono także, że kajal zmniejsza intensywność oślepiających promieni słonecznych, a nawet utrzymuje z dala złe moce. Dlatego też do dzisiaj niektóre indyjskie kobiety aplikują kajal w postaci małych kropek na czoła i oczy swoich nowo narodzonych dzieci, a nakładanie kajal na kark dziecka ma
 poprawić jego wzrok.

Magia Eyelinera:
Eyeliner przez makijażystów światowych nazywany jest: „beauty necessity” czyli w wolnym tłumaczeniu – niezbędnik urodowy. Dzieje się tak nie bez przyczyny. Eyeliner posiadam moc otwierania spojrzenia, czyni nasze oczy większymi, dodaje nam dramatycznego looku, odciągając tym samym uwagę od drobnych niedoskonałości cery czy skóry.  Ewolucja eyelinera daje nam nieskończone możliwości kreacyjne. Mamy np. eyeliner żelowy, eyeliner w ołówku, eyeliner płynny, pudrowy czy kremowy. Problem pojawia się kiedy jakiego użyć?

Kiedy użyć jaki Eyeliner?
Jeżeli chcemy aby oko wyglądało płynnie i świecąco, używamy eyelinera żelowego lub pudrowego. Obydwa eyelinery nakłada się bardzo łatwo. Raz zaaplikowane pozostają na swoim miejscu. Poza tym są bardzo elastyczne jeżeli chodzi o rodzaje make up’u. Można je nakładać poczynając od delikatnych linii u podstawy rzęs po kocie oko i grubą kreskę jak u Amy Winehouse.

Jaki kolor Eyelinera?
Jaki kolor eyelinera wybrać? To jest sprawa jak najbardziej indywidualna. Od wieków w modzie pozostaje klasyczny odcień eyelinera czyli czarny. Obecnie modne są eyelinery neonowe a także w odcieniach metalicznych. Okres noworoczno – karnawałowy stawia na złote, srebrne i hologramowe linie oka.

Rodzaje Eyelinerów:
eyeliner płynny – jest najbardziej wszechstronny, ale jednocześnie najtrudniejszy w użyciu i przeznaczony głównie dla kobiet, które mają sporą wprawę w makijażu oczu ;

eyeliner we flamastrze – specjalny aplikator znacznie ułatwia malowanie kresek;

eyeliner w kamieniu – to kosmetyk mocno sprasowany; swoim wyglądem przypomina puder albo ciemny cień do oczu; nakłada się go na powiekę przy pomocy pędzelka lekko zwilżonego w wodzie;

eyeliner w żelu – jego wadą jest bardzo szybkie schnięcie, które utrudnia korektę makijażu;

eyeliner z pędzelkiem – pędzelek jest cały czas zanurzony w tuszu, co powoduje, że nie wysycha i dobrze się rozprowadza;

eyeliner w ołówku – przeznaczony dla początkujących. 

Moje ulubione eyeliner, które najczęściej używam to w pisaku  Nee Mak Up Waterpoof Easyliner oraz w żelu L'Oreal Paris Super Liner. Oba te produkty sprawują mi sie świetnie. I jednym i drugim możemy uzyskań zarówno cienką jak i grubszą kreskę. Produkt nie osypuje się i nie zmazuje. Łatwa aplikacja ułatwia malowanie. Oba te produkty możecie dostać na stronie Iperfumy.pl