27.11.2014

Nowa miłość- MUR What You Waiting For!?

Paleta perłowych oraz matowych, dziennych kolorów to podstawa mojego makijażu. Dla mnie kolory dzienne to wszelkiego rodzaju beże, brązy, szarości a nawet odcienie różu czy lekkiego złota. Moja paleta Oh So Special ze Sleeka, która godnie mi służyła bardzo dużo przeżyła. Nie raz mi spadła na płytki w łazience, a efektem tego jest złamane wieczko oraz potłuczone lusterko. Same cienie nie pokruszyły się. Mają się dobrze z tym, że kilka z nich dotknęło dna, lub nie ma ich już całkowicie :) Dlatego czas najwyższy było zaopatrzyć się w drugą paletę "dzienniaków". Miałam kupić Sleeka (Au Naturell) jednak na stronie Iperfumy.pl widziałam, że wprowadzają produkty marki która zrewolucjonowała sferę makijażu na blogach jak i we vlogach. Mowa tu o Makeup Revolution. Jest to marka której nie znałam wcześniej, i jest to moja pierwsza paleta tej firmy. Czy ostatnia? 

Makeup Revolution What You Waiting For? Salvation Palette to ekscytujące połączenie 12 cieni perłowych z 6 cieniami matowymi w limitowanej kolekcji. Cienie zamknięte są w eleganckiej, czarnej palecie z dużym lusterkiem, które pojawiło się po raz pierwszy w serii palet Makeup Revolution. Piękne odcienie, doskonała pigmentacja i aksamitna konsystencja sprawiają, że palety Makeup Revolution Salvation Palette są absolutnym "must have" każdej fashionistki i nie tylko. Makeup Revolution What You Waiting For? to piękne połączenie brązów, beżów i grafitów, idealne do wykonania makijażu dziennego oraz wieczorowego smoky eye.
Marka Makeup Revolution robi ogormne wrażenie już na samym wstępie. Paleta wykonana jest z porządnego, grubego plastiku ze stabilnym zamknięciem na zatrzask. Wszystko wykonane precyzyjnie i miłe dla oka. Do palety dołączony aplikator oraz porządne lusterko. Z zewnątrz paleta bardzo przypomina produkty ze Sleeka jednak po otworzeniu palety, układ cieni jest zupełnie inny. Czy jakościowo dorównuje firmie Sleek? A może nawet ją przebija?


 
W palecie What You Waiting For znajdziemy aż 18 cieni, z czego aż 6 do cienie matowe, typowe dla codziennego użytku. Jeste to zupełna nowość. Porównując do firmy Sleek na których paletach firma MUR jak widać się wzorowała znajdziemy nie 12 a aż 18 cieni o różnym wykończeniu. Jak już pisałam paletka świetnie wykonana z porządnego, grubego plastiku ze stabilnym zamknięciem na zatrzask.. Kombinacja kolorów bardzo mi się podoba, ponieważ stworzymy tą paletą mnóstwo makijaży dziennych, od delikatnych, w pełni matowych aż po wieczorowe smoky eyes. Możliwości jest niezliczenie wiele. W palecie znajdziemy też kolory typowe do podkreślania brwi. Od jasnego brązu, przez ciepły odcień brązu aż po czerń. Jeśli chodzi o pigmentację to jest ona doskonała. Pokusiła bym się o stwierdzenie, że nieco lepsza od Sleeka. Jasne maty są świetnie widoczne na powiekach a ciemne odcienie, szczególnie matowa czerń  jest mocno napigmentowana, mimo to  w ogóle się nie osypuje podczas nakładania co jest problemem w paletach Sleek. Cienie dobrze się nakłada zarówno pędzelkami z włosia syntetycznego jak i naturalnego. Dołączoną do opakowanie pacynką również sobie poradzimy np. na wyjeździe. Nie jest to standardowa pacynka. Gąbeczka jest sylikonowa dzięki czemu cienie mają lepszą przyczepność do aplikatora, nie osypują się a na powiekach są widoczne. Nawet jasne kolory nie znikają podczas blendowania. Na bazie utrzymują się spokojnie cały dzień. Przypominam że mam tłuste i do tego opadające powieki dla tego nie wszystkie cienie są dla mnie odpowiednie. Mimo to cienie nie rolowały się i nie blakły. Konsystencja cieni jest bardzo dziwna ale przyjemna. Dlaczego dziwna? Dlatego, że wcześniej nie spotkałam cię z taką formułą cieni prasowanych. Są miękkie, delikatne a po dotknięciu jakby wilgotne? Może to właśnie dlatego nie osypują się a mają dobrą pigmentację?. Jestem w pełni zadowolona z tej palety. Na pewno nie będzie to mój ostatnia paleta tej firmy. Mam na oku również róże i podkłady z tej marki. Polecam wam wszystkim tą paletę! 

Ocena: 6/6 KWC!
Cena: 45 zł na Iperfumy.pl 

PS: Znacie tą firmę? Co o niej sądzicie? Może polecicie mi jakieś produkty tej firmy? 












19.11.2014

Panstik - hit czy kit ?

Poszukiwania idealnego podkładu nadal trwają. Jaki jest mój ideał? Musi mieć jasny, wpadający w żółte tony kolor (tak wiem, ciężko o to w naszych drogeriach), musi matować moją buzię aby nie wyglądała po godzinie jak kula dyskotekowa ;) i musi być trwały, ale nie za ciężki. Poszukiwania stają się ostatnio bardziej intensywne głównie z powodu zbliżającej się wielkimi krokami studniówki :) Długo myślałam nad produktem firmy Max Factor Pan Stik, i w końcu się skusiłam mimo że kolor nie jest idealny. Zamówiłam go online, na stronie Iperfumy.pl ze względu na cenę, ponieważ jest sporo niższa niż w drogerii. Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii czytajcie dalej :)

Krótka historia:
Na rynku od 1947 roku. W miesięczniku "Samo zdrowie" napisano: "Co 10 sekund ktoś kupuje właśnie ten podkład w sztyfcie. Dlaczego? Zapewne dlatego, że gwarantuje półmatowe wykończenie makijażu, maskuje pęknięte naczynka i drobne defekty cery oraz jest super wygodny w użyciu. Do unowocześnionej wersji dodano filtry UV."
Poniżej zdjęcie pokazujące pierwsze opakowania PANSTIK.

Podkład w sztyfcie Pan Stik ma doskonałe właściwości korygujące - idealnie tuszuje wszelkie niedoskonałości skóry: popękane naczynka, przebarwienia, itp. Dzięki zawartości substancji o działaniu nawilżającym, podkład wspomaga utrzymywanie przez skórę jej naturalnej wilgotności.
Doskonały do wszystkich rodzajów cery. Podkład Pan Stick to maksymalne pokrycie przy minimalnym wysiłku. Kremowa konsystencja daje 

  • miękkie i naturalne wykończenie.
  • Maksymalne pokrycie przy minimum wysiłku
  • Praktyczny aplikator w formie sztyftu pozwala szybko i łatwo nakładać podkład
  • Pomaga ukryć przebarwienia, znamiona i plamki
  • Wygładza bruzdy i zmarszczki
  • Poręczny - idealny do poprawiania makijażu w biegu

Produkt totalnie mnie zaskoczył. Opakowanie jest takie malutkie że spokojnie mieści się w garści. Wykonane z porządnego, czarnego i matowego plastiku. Mimo upadków żyje cały i zdrowy, bez pęknięć na "obudowie" jak i w środku. Całość wygląda estetycznie i profesjonalnie, do tego mechanizm wydobywania podkładu jest sprawny i fajnie wykonany. Nie ma mowy o zacinaniu się. Warto zauważyć, że Panstik to 9g produktu, gdzie standardowo otrzymujemy w przypadku innych podkładów 30 ml produktu.  
Jak pisałam kolor troszkę za ciemny. Jest to typowy, ładny odcień beżu, ale po przypudrowaniu go pudrem transparentnym ładnie wygląda na buzi i nie odcina się. Zacznę może od konsystencji, ponieważ uważam że jest ona tutaj najważniejsza i o przez nią mogą toczyć się spory. Konsystencja jest kremowa, lekko tłusta i jednocześnie dosyć ciężka. Jestem posiadaczką cery mieszanej i własnie ze względu na ową ciężkość odradzam używania go osobom o tłustej cerze. U mnie w suchych miejscach mojej skóry sprawdza się świetnie, ale w strefie T wymaga poprawek po 4 godzinach. Jestem pewna, że na cerze tłustej podkład będzie brzydko spływać i mieć tendencję do zbierania się w załamaniach, a nawet może się zważyć. Mówię to z własnego doświadczenia. Nałożyłam go w całej strefie "T" i bardzo mocno podkreślił wszelkie zmarszczki mimiczne na czole. Na nosie po prostu się zważył. Jedynie na brodzie wyglądał przyzwoicie. Natomiast posiadaczki cery suchej będę zadowolone ze względu na właściwości nawilżające. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Zapach jest pudrowy i niestety dosyć mocny, ale po aplikacji na całe szczęście niewyczuwalny. Mnóstwo osób uważa, że Panstik jest świetnym rozwiązaniem jako korektor, a nie podkład. Tyle samo osób uważa, że jest zbyt ciężki i tworzy efekt maski. Otóż nie! Moim zdaniem jeśli będziemy nakładać podkład umiejętnie i w odpowiedniej ilości nie zrobi nam krzywdy. Odradzam nakładanie palcami, ponieważ zostawia smugi i nie równo kryje przez co twarz wygląda śmiesznie. Ja używam do tego celu zwilżonej gąbeczki typu BeautyBlender. Podkład po nałożeniu na twarz zamienia się w delikatnie pudrową warstewkę i pięknie stapia się ze skórą. Efekt bardzo zadowalający i naturalny. Utrzymuje się na buzi w stanie idealnym przez ok. 5 godziny. Później w strefie T wymaga poprawek. Dobrze utrzymuje konturowanie. Jeśli chodzi o krycie to jest ono średnie ale możemy je delikatnie stopniować przez wklepywanie produktu w miejsca które tego wymagają.  Czy jestem zadowolona z podkładu? Tak, ale chciałabym żeby był trwalszy i bardziej matowił buźkę. Nie zatyka porów a przy bardzo tłustej cerze może się zważyć.


Ocena: 4/6
Cena: 23 zł na Iperfumy.pl

Co sądzicie o Panstik'u ? Miałyście? Jak wam się sprawdzał ? Dajcie znać :)

PS: Może wy polecicie mi jakiś dobry długotrwały podkład, który przeżyje studniówkę ? Myślałam o Pierr Rene Skin Balance Cover w kolorze 20. Może któraś z was go miała i wypowie się na jego temat? Będę wdzięczna za każdą pomoc :)

15.11.2014

Arganowa kuracja włosów

Jak wiadomo od dawna dla zniszczonych włosów ostatnim ratunkiem jest olej arganowy. "Jest on nie na darmo nazywany jest "Złotem Maroka". Zawiera niespotykaną różnorodność składników pielęgnacyjnych: witaminę E - najskuteczniejszy antyoksydant w ilości dwukrotnie wyższej niż w oliwie z oliwek, nienasycone kwasy tłuszczowe w postaci kwasów omega-6 i omega-9, które regenerują barierę hydrolipidową naskórka oraz uzupełniają niedobór ceramidów. Zapewniając odpowiedni poziom nawilżenia i odżywienia pomaga włosom zachować sprężystość oraz elastyczność."


W kuracji zastosowano najwyższej jakości, certyfikowany olej olej arganowy oraz roślinny kompleks 12 ekstraktów kompleksowo wzmacniający włosy. Na umyte włosy nałożyć kurację, rozprowadzić dokładnie na włosach oraz wmasować w skórę głowy. Po 10 minutach dokładnie spłukać, włosy osuszyć. Stosować codziennie przez 5 dni. Właściwości oleju arganowego i ekstraktów roślinnych powodują, że włosy odzyskują naturalny połysk, utracony wskutek niekorzystnego działania niektórych kosmetyków oraz czynników środowiskowych. Zmniejsza się również ich łamliwość oraz skłonność do rozdwajaniu się końcówek. Poprawie ulega również skóra głowy trapiona przez łupież, podrażniona lub nadmiernie sucha.
 
Maska znajduje się w plastikowym, dosyć sporym słoiku a nakrętką oraz dodatkową przykrywką. Design opakowania jest bardzo prosty, delikatny i mało rzucający się w oczy. W opakowaniu mamy aż 500 ml produktu. Całkiem sporo jak na 16 zł. Otwór słoika jest bardzo wygodny, ponieważ jest duży i bez problemu włożymy nawet całą rękę aby wygrzebać resztki produktu :)
Jak wiecie lubię firmę Bingo Spa, nie tylko za to, że mają dobre i ciekawe kosmetyki ale też dlatego, że cena nigdy nie odstrasza. Tak jest i tym razem. maskę możemy kupić TUTAJ za 16 zł. Miałam kilka kosmetyków z tej firmy i na większości się nie zawiodłam. Jak jest tym razem? Zacznę od tego, ze maska ma przyjemną w aplikacji konsystencję. Nie jest ona gęsta, ani też przesadnie rzadka. Nie spływa z włosów, nie przelewa się przez palce. Zapach jest typowy dla tej marki kosmetyków jednak ja nie mam mu nic do zarzucenia. W składzie tytułowy olej arganowy znajdziemy na szóstym miejscu. Dalej, naturalne, roślinne ekstrakty: z rozmarynu, rumianku, arniki górskiej, jasnoty białej, szałwii, sosny zwyczajnej, rukwi wodnej, korzenia łopianu większego, skórki cytrynowej, bluszczu pospolitego, kwiatów nagietka lekarskiego, kwiatów nasturcji większej. Na samym końcu parabeny. Jak i inne maski tej firmy, ta również sprawdziła się świetnie. Balsam świetnie wygładza moje włosy,już zaraz po nałożeniu daje przyjemne uczucie mega wygładzenia. Dobrze nawilża przesuszone włosy, szczególnie końcówki i pomaga w ich pielęgnacji. Po użyciu moje włosy,są miękkie i nie puszą się tak bardzo. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam większe nawilżenie moich włosów. Wyglądają zdrowo i pięknie błyszczą. Maska jest bardzo wydajny. Używałam jej jak zaleca producent. Po zmyciu maski włosy nie plączą się i bardzo dobrze się rozczesują.Nadaje włosom lekkości. Końcówki są mniej sztywne i suche. Nie zauważyłam aby maska w jakikolwiek sposób obciążyła lub wzmogła przetłuszczanie się moich włosów. Maska nie spływa z końcówek, wręcz się w nie wchłania. Jest idealna dla dziewczyn, którym włosy kręcą się ale i zarazem puszą. Ta maska świetnie sobie z tym radzi likwidując efekt puszenia a wzmacniając skręt włosa. Chyba przez to ta maska podoba mi się bardziej.  Cena także zachęcająca gdyż można ją kupić za 16 zł. Za tą cenę warto ją wypróbować.
Ocena: 5/6



A wy macie swoje ulubione maski do włosów? Może mi coś polecicie? A może znacie ten produkt? Dajcie znać! :)

8.11.2014

Moja Jesienna miłość

Zawsze w okresie jesiennym i zimowym szaleje na punkcie mocno zaznaczonych ust. Już długo szukam koloru szminki o którym marze, mowa tu o ciemnym bordzie (lekki fiolet zmieszanym z winem) Zdesperowana szukałam tego koloru szminki na stronie Iperfumy.pl ale niestety pomadka która miała idealny kolor była wyprzedana ale natknęłam się na równie piękny odcień. Mowa tu o szmince firmy Rimmel, z serii Moisture Renew w kolorze 360 As You Want Victoria. Jeśli jesteście ciekawe tej szminki to czytajcie dalej. 
 Wypielęgnowane i nawilżone usta oraz maksimum koloru. Innowacyjna potrójna formuła z kolagenem, peptydami i kwasem hiarulonowym głęboko nawilża oraz regeneruje usta. Usta są do 70% bardziej nawilżone i do 60% gładsze. Ochrona przeciwsłoneczna SPF 20. Twoje usta są soczyście pełne i perfekcyjnie podkreślone kolorem. Zawartość witamin A, C i E oraz przeciwutleniaczy regeneruje usta i chroni je przed uszkodzeniami.


Szminka zamknięta w niedużym fioletowym opakowaniu. Całość przyjemna dla oka. Na zatyczce znajdziemy wytłoczony napis firmy. Opakowanie jest szczelna, nie ma mowy aby szminka samoistnie się nam otworzyła np. w torebce co już nie raz mi się zdarzyło. Do tego całość wykonana z porządnego i trwałego tworzywa. Pomadka zaliczyła już kilka upadków, nie tylko na chodnik ale również na płytki w łazience. Nic nie pękło a nawet szminka się nie otworzyła. Jednym zdaniem praktycznie, solidnie i estetycznie. 

Kolor 360 As You Aant Victoria jest pięknym, chłodnym odcieniem fuksji, choć na zdjęciach wypadł nieco na mocną czerwień/wino. Kolor dosyć nietypowy, wpada nieco w mocno dojrzałą malinę :) Myślę, że będzie pasował wielu dziewczynom do tego optycznie wybiela zęby co jest ważne przy tego typu kolorach. Szminka jest niesamowicie dobrze napigmentowana. Jedno dotknięcie ust i kolor jest bardzo wyrazisty.Wklepana palcem jest nieco delikatniejsza, ale fanki półtransparentnego looku powinny wybrać coś innego. Konsystencja szminki i jej wykończenie to ideał. Pomadka ma mocno kremową konsystencję, podczas aplikacji na usta mam wrażenie że smaruje je masełkiem. Nie jest to niestety kosmetyk bez wad. Każde nałożenie bezpośrednio ze sztyftu wiązało się z wylewaniem jej poza kontur moich ust. Wyglądało to średnio fajnie i było mocno problemowe, szczególnie poza domem. Na szczęście rozwiązaniem okazała się konturówka lub aplikacja pędzelkiem. W jednym i drugim przypadku, całość siedzi na swoim miejscu i nie migruje na skórę. Wykończenie szminki nie jest matowe. Zostawia delikatny, nienachalny połysk co przypomina efekt tafli na ustach. Plusem jest również to, że do aplikacji tej szminki nie musimy mieć idealnie wypielęgnowanych ust (o co w tej porze roku trudno). Moisture Renew nawilża usta i nie podkreśla suchych skórek. Można ją nakładać na usta ze sztyftu, ale jeśli ktoś ma wąskie usta, bądź szykuje się na wielką uroczystość jaki pisałam wcześniej polecam użyć pędzelka. Kolor jest nieziemski a krycie równomierne, więc nie musimy obawiać się jaśniejszych prześwitów. Produkt jest długotrwały, bez konturówki siedzi na ustach ok. 4 godziny bez jedzenia i picia. Podczas samego mówienia najpierw ściera się połysk a dopiero potem pomadka od środkowej części ust. Producent zatroszczył się również o SPF i w tym przypadku jest to SPF 20. Wzbogacona jest również o witaminy A, E i C a wyciąg z granatu ma właściwości odżywcze. Bardzo podoba mi się połączenie pielęgnacji z tak dobrą jakościowo szminką. Usta po tym produkcie są bardzo miękkie. Uważam, że to najlepsza szminka o tak ciemnym kolorze jaką kiedykolwiek miałam. 

Ocena: 5/6
Cena: 19 zł na Iperfumy.pl 


A wy lubicie ciemniejsze kolory na ustach? A może macie tę szminkę w innym kolorze? Dajcie znać jak wam się sprawdza :)

SALE! Mini wyprzedaż :)

Dzisiaj na blogu taki mały post wyprzedażowy. Mały ponieważ nie mam wiele rzeczy do sprzedania. Od razu zaznaczam, że rzeczy które sprzedaje są już nie używane przeze mnie przez dłuższy czas, dlatego chce się ich pozbyć i zrobić miejsce na nowe :) Recenzję rzeczy które sprzedaje znajdują się na moim blogu i możecie przeczytać moją opinię o tych produktach. Osoba która kupuje kilka rzeczy za przesyłkę płaci raz :)

1. Cień wypiekany Glazel. Cena: 10 zł + 5zł przesyłka. LINK z recenzją. 


2. Duża paleta 15 cieni.  Cena: 30 zł + 5 zł przesyłka. LINK z recenzją. 


3. Paletka 8 cieni + 2 róże. Cena: 20 zł + 5 zł przesyłka. LINK z recenzją. 


4. Czerwony, zamszowe szpilki. Rozmiar 41 (26,5 cm) Wygodne, w bardzo dobrym stanie.
Cena: 30 zł + 10 zł  przesyłka


Jeśli ktoś jest zainteresowany kupnem proszę o napisanie na meila: inmakeupworld@onet.pl