31.01.2016

Kosmetolog vs kosmetyczka.

Dzisiaj pare przemyśleń na temat zawodu do jakiego się przygotowuje. W ostatnich latach bardzo popularny stał sie zawód Kosmetologa. Uczelnie wyższe kształcą w tym kierunku rzeszę studentów. Jednak nawet Kosmetolog kończący Uniwersytet Medyczny nie ma prawa wykonywania szeregu zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Magistrzy z dyplomem często nie marzą również o pracy Kosmetyczki. Absolwenci skarżą się: Kosmetolodzy nie mają szans pracy w klinikach medycyny estetycznej. W gabinetach kosmetycznych preferowane są osoby kończące studium kosmetyczne, gdzie kładzie się nacisk przede wszystkim na praktyczne aspekty zabiegów upiększających. Studiując kosmetologię mogę śmiało pwoiedzieć, że absolwenci tego kierunku mają obszerną wiedzę, której nie mają tak naprawdę gdzie wykorzystać.

Pierwszą podstawową sprawą, którą należy rozważać jest PODZIAŁ. Bardzo głęboki i bolesny. Wszyscy zainteresowani sprawą są mocno podzieleni i nie potrafią się porozumieć, wzajemnie zarzucając sobie niekompetencję. Żeby zrozumieć istotę konfliktu, warto przyjrzeć się tym podziałom.

1) Kosmetyczki
To w praktyce bardzo szeroka i mocno zróżnicowana grupa i to niestety generuje sporo problemów. Gromadzi ona osoby:

po kilkudniowych kursach – wiele osób zaczyna np. od kursu stylizacji paznokci, otwiera własną działalność, którą stopniowo rozszerza o dodatkowe usługi – szkoląc się lub nie,
po licznych kursach, ale bez wykształcenia kierunkowego – kursy tematyczne z określonych zabiegów, które są stopniowo wprowadzane do oferty lub kursy kosmetyczne, obejmujące całość zagadnień związanych z kosmetyką (np. 140 godzin zajęć – ok. miesiąc nauki) – dalsza wiedza jest zdobywana we własnym zakresie,
z tytułem technika usług kosmetycznych – po rozmaitych szkołach zawodowych, technikach, szkołach policealnych i innych – naukę, która trwa od 1 do 4 lat kończy egzamin zawodowy (szkoły są na bardzo różnym poziomie – jedne świetne, inne gorsze).

2) Kosmetolodzy
To stosunkowo nowa grupa, która początkowo kształciła się na Uniwersytetach Medycznych, obecnie również w innych szkołach wyższych, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Po ciężkiej walce, kilka lat temu udało się uruchomić studia magisterskie na tym kierunku. Nieliczna grupa magistrów kosmetologii zdążyła się już dorobić doktoratów. Nie będę się tutaj podejmować porównywania uprawnień, kompetencji i umiejętności kosmetyczek i kosmetologów. Studiując ten przedmiot wiem, ile nauki trzeba włożyć aby zaliczyć semestr i wiem jakie "kobyły" czekają mnie w kolejnych latach nauki.



3) Lekarze. 


Nie będę się o nich rozpisywać...

Zarówno kosmetyczki jak i kosmetolodzy musimy działać według kazusów prawnych i dosłownie ratować się jakąś kancelarią prawną która pomoże nam przygotować umowę, abyśmy mogły wykonywać bezpiecznie (dla nas) zabiegi, które "przerywają ciągłość naskórka" takie jak mezoterapia igłowa czy nawet zabieg z użyciem kwasów owocowych. Dobrym rozwiązaniem jest przed otworzeniem swojego gabinetu zapoznać się z konsekwencjami jakie nas (kosmetologów/kosmetyczek) czekają jeśli klientka będzie niezadowolona a my nie zabezpieczymy się żadną umową.Szczególnie polecam stronę internetową AIF. Jest to kancelaria prawna która bardzo dokładnie i obszernie pisze o odszkodowaniach za błąd medyczny oraz konsekwencjach jakie mogą nas spotkać. 



Mam nadzieję, że ten artykuł rozwiał wątpliwości osób które zmierzają na ten kierunek studiów. Nie uważam że bycie kosmetologiem to strata czasu bo nie mam pełnych uprawnień takich jak lekarz. Mam nadzieję, że w naszym kraju kiedyś ktoś ureguluje te sprawy i będziemy mogli przestać zabezpieczać się umowami z klientką. 

30.01.2016

Dziś u mnie APOKALIPSA.

Zastanawiałam się czy jest większy sens pisania tutaj o Rimmel Apocalips, skoro tyle już o tych lakierach do ust napisano/powiedziano. No ale chyba nie będę sobą, jeśli nie wtrącę swoich trzech groszy. Tak więc jeśli jesteście ciekawi czy ten hicior sprawdził się również u mnie zapraszam do czytania :)
Koniec koloru jaki znałaś do tej pory! Wstrząsająco głębokie odcienie i zjawiskowo gładki połysk.
Nowa szminka w płynie łączy w sobie najlepsze koncepcje szminki i błyszczyka - soczysty płyn z czystymi pigmentami koloru o bogatym kolorze, fenomenalny połysk i wyjątkowy komfort, który utrzymuje się przez cały dzień. Formuła szminki sprawia, że usta mają wyjątkowo mocny i odważny kolor. Nowa szminka w płynie, RIMMEL APOCALIPS, to kremowa i odżywiająca konsystencja, która za jednym pociągnięciem fantastycznego, nowego aplikatora z mikro-zbiorniczkiem, łatwo i równomiernie się rozprowadza, pozostawiając usta w pięknym kolorze oraz nawilżone godzina po godzinie. To koniec znanego dotąd koloru.
Typowo błyszczykowe, ale nakrętka ma ciekawy kształt nieregularnie pościnanej bryły. Swój lakier posiadam od 6 miesięcy i jak na razie z napisów starła się 1 literka, więc napisy nie schodzą jakoś szybko. Przez opakowanie widzimy również kolor lakieru, co bywa przydatne przy szybkim szukaniu w kosmetyczce, gdy mamy więcej sztuk tego cuda. Wylot nie jest za szeroki, dzięki czemu nie babrze się od kosmetyku. Jedyne czego się przyczepię to to, że odkleja się już nalepka z kodem kreskowym i nazwą koloru, ale dla mnie to nie jest jakiś straszny problem, poza tym że jak się będzie mocniej odlepiać to po prostu ją zerwę i oczyszczę opakowanie z nagromadzonego kleju. Na uwagę zasługuje również aplikator, który posiada wyżłobienie, w którym osadza się odpowiednia ilość kosmetyku. Opinie co do niego są mieszane - mnie akurat odpowiada, bo dozuje idealną ilość lakieru. Mimo swojego kształtu aplikator pozwala dość precyzyjnie pokryć usta kolorem.
Mój kolor to 102 Nova. Delikatnie przybrudzony róż. Odrazu zaznaczam wielki minus: Okropny zapach. Przypomina zapach kleju do tapet, jakiekolwiek kleju fabrycznego. Jest to jeden z dużych minusów tego produktu. Produkt łączy w sobie właściwości pomadki i błyszczyka. Jest trwały bo lekko zastyga w miarę noszenia. Czuję też, że wsiąka w usta, po godzinie mam lekkie uczucie ściągnięcia, nie jest to jakieś mega nieprzyjemne. Konsystencja w punkt, nie ciągnie się jak cukrowa wata. Nie obkleja i nie wysusza ust. Krycie wręcz doskonałe, pokuszę się o stwierdzenie, że lepsze niż daje tradycyjna szminka. Błyszczyk dobrze się nakłada, ale bez lusterka kiepsko by to wyglądało. Nie smuży, jedna warstwa wystarczy więc jest wydajny. Błyszczyk nie pozostawia suchej warstwy a daje ładny połysk. Trzyma się świetnie! Nie zbiera się w kącikach, znika równomiernie jeśli nie jem i nie piję. Po posiłku zawsze kontroluję czy wszystko jest ok. Ciemne kolory mają to do siebie, że schodzą głownie w środkowej części ust a dookoła zostają nieestetyczne resztki, Oczywiście w ciągu dnia efekt efekt gaśnie co można delikatnie poprawić.u mnie trzyma się do dwóch godzin. Potem tylko widać obrysowanie, wydaje mi się, że delikatnie barwi usta, ciężko go zmyć zatem, no i co najgorsze lubi osądzać się na zębach i straszyć :) Ja lakiery Apocalips bardzo lubię i uważam, że warto je w kosmetyczce mieć. Należy jednak uważać żeby nie aplikować go zbyt często - może wysuszyć usta. Mi się to nie zdarzyło, używam go raczej rozsądnie. Kolorystyka jest na tyle różnorodna, że znajdzie się coś zarówno na co dzień jak i na większe wyjścia!

Ocena: 4/6
Cena: 15 zł na Iperfumy.pl

Miałyście ten lakier do ust? Może inny klolor? Jak wam się sprawdzał ? Dajcie znać !

18.01.2016

Co zrobić żeby być zapamiętanym ?

Chyba pora na coś innego na moim blogu niż tylko posty tematyczne i recenzje kosmetyków. Często ludzie mają problem co kupić bliskim na urodziny, święta i inne uroczystości. Sama zawsze się nad tym zastanawiam, bo chcę aby moje upominki się im spodobały. Dwa lata temu miałam 18 urodziny i dostałam na prawdę wiele różnych prezentów z których bardzo się cieszyłam. Były to między innymi poduszki ze zdjęciami, ramki również ze zdjęciami, pieniądze, ciuchy ale najbardziej urzekła mnie biżuteria. I to nie taka zwykła. Była ze specjalnym grawerem. Takie spersonalizowane prezenty są moim zdaniem najlepsze najbardziej przypominają taki wyjątkowy dzień. 
Zdjęcie Złoty Komplet 333 Serce Puzderko GRAWER ZZ146
Myślę, że biżuteria jest idealną opcją na wszelkie okazje typu rocznica, walentynki czy nawet jako prezent pod choinkę, jednak najbardziej pasuje mi na jeden niepowtarzalny dzień. Oczywiście jako prezent na 18 urodziny.  18 urodziny to pierwszy krok w dorosłość, więc symbolicznie możemy to przekazać za pomocą grawerowanego naszyjnika czy bransoletki na której umieścimy imię solenizantki, datę jej urodzin oraz napis „osiemnastka”. Obdarowana osoba z pewnością  biegiem czasu przypominając o wyjątkowym dniu wkroczenia na ścieżkę dorosłości i serdecznych życzeniach bliskich. Przeszukując strony internetowe ze spersonalizowaną biżuterią znalazłam jedną która uważam jest godna polecenia. Mowa tutaj o stronie Murrano.pl Jest to sklep online oferujący biżuterie złotą oraz srebrną. Oczywiście jest lista kategorii różnych okazji oraz propozycji prezentów. Możemy tam znaleźć prezent na 18 urodziny, chrzest, pierwsze urodziny, ślub, walentynki, na dzień babci i dziadka a także na okrągłe urodziny. Firma oferuje biżuterie z grawerem oraz bez a także własne, modułowe tworzenie bransoletek typu charms . Dodatkowo Wysoka jakość oraz kunszt jubilerski oferowanych przez Murrano zestawów potwierdzona jest przez metki jubilerskie zawierające akredytację Polskiego Urzędu Probierczego. Oznacza to, iż kruszec użyty do wyrobu biżuterii został dokładnie zbadany pod kątem swojego składu oraz czystości stopu. Otrzymujemy zatem gwarancje trwałości oraz długowieczności prezentu o daje nam pewność, że obdarowana osoba zerkając na nasz prezent będzie długo pamiętać od kogo i z jakiej okazji go otrzymała. Jeśli macie w najbliższym czasie lub w tym roku specjalne okazje i jeszcze nie macie prezentu koniecznie zajrzyjcie na stronę powyżej. 

Zdjęcie Złota Bransoletka 333 ID GRAWER ZB65
Zdjęcie Zegarek damski Retro Punk ZG91
Zdjęcie Bransoletka Srebrna Złocona Nieskończoność YB44
Co uważacie o takich prezentach? Co wy najchętniej dajecie swoim ukochanym osobą? Dajcie znać! 

17.01.2016

Hit ostatnich miesięcy dopiero teraz u mnie :D

Znalezienie dobrego kamuflażu bądź korektora pod oczy czy do zakrycia przebarwień, wyprysków i blizn to nie lada wyczyn zwłaszcza dla dziewczyn z jasną cerą - nie jest to mimo wszystko niewykonalne. W drogeriach przeważają kolory wpadające niestety w tony różowe i pomarańczowe. Ciężko znaleźć coś w kolorach beżu, czy oliwki. O kamuflażach marki Catrice swego czasu huczała cała blogosfera więc raczej nie ma osoby która by ich nie znała. A jednak ja zostałam posiadaczką najpierw kamuflażu w płynie. (Jego recenzja również u mnie na blogu.) Po odkryciu jego fenomenu zainwestowałam w starszą wersje. Czy zauważyłam jakieś drastyczne różnice między nimi? Czytajcie dalej. 
Kremowy podkład korygujący o wysokim stopniu krycia. Trwała tekstura idealnie wtapia się w skórę ukrywając wszelkie niedoskonałości. Maskuje popękane naczynka, drobne blizny, przebarwienia oraz plamki. testowany dermatologicznie. 
Kremowa wersja kamuflażu zamknięta jest w plastikowym słoiczku z przezroczystym wieczkiem więc spokojnie jesteśmy w stanie dostrzec ile produktu Nam jeszcze pozostało zaś płynny kamuflaż został zamknięty również w plastikowym opakowaniu z tą różnicą, że wygląda jak błyszczyk z aplikatorem czyli standardowo jak na korektor przystało. Co za tym idzie starszego brata trzeba aplikować za pomocą pędzla bądź palca a wersję płynną za pomocą standardowego aplikatora. 
Posiadam najjaśniejszy kolor 010 Ivory, który idealnie nadaje się dla bladziochów. To bardzo jasny beż, bez różowych tonów. Kamuflaż Catrice ma gęstą, kremową i bardzo plastyczną konsystencję. Pod wpływem ciepła palców, bezproblemowo się rozprowadza i stapia ze skórą. Nie jest tępy, pracuje się z nim niezwykle przyjemnie. Po zaschnięciu robi się delikatnie matowy i naprawdę ciężko go zetrzeć. Delikatnie utrwalony pudrem, trzyma się cały dzień na swoim miejscu. Dużym plusem jest też fakt, że nie utlenia się i nie ciemnieje w ciągu dnia! Stosuję go na pojedyncze niedoskonałości ale też jako bazę pod cienie. Zdarza się również, że kładę go pod oczy ale nie mam ogromnych problemów z cieniami. Pokrywa wszelkie zaczerwienienia, przebarwienia, niedoskonałości, czy zasinienia. Jeśli macie delikatną i skłonną do przesuszeń skórę wokół oczu, warto zadbać o jej nawilżenie bo może ją delikatnie przesuszać, ale u mnie nic takiego się nie dzieje. Stosuję go najczęściej by ukryć drobne zmiany na twarzy i sprawić by miała jednolity koloryt, ale gdy mam gorszy dzień, ląduje też pod oczami. Radzi sobie nawet z najgorszymi cieniami, nie włazi w zmarszczki, nie waży się w ciągu dnia, odświeża i otwiera spojrzenie. Okolica oczu wygląda na wypoczętą i nikt nie jest w stanie zgadnąć, że miałyśmy zarwaną noc. :)
Jeśli potrzebujecie czegoś co konkretnie kryje, a nie chcecie wydawać dużej kwoty na zakup np. kamuflażu Kryolana, polecam zajrzeć do szafy Catrice. Gama kolorystyczna jest co prawda wąska bo występują tylko trzy odcienie, ale myślę, że każda z Was znajdzie coś dla siebie. :) Kolory również można zmieszać. Wystarczy naprawdę odrobina by zakryć problemowe miejsca, dzięki temu kamuflaż jest bardzo wydajny. Nie sądzę bym zużyła go w przeciągu 6 miesięcy od otwarcia (bo tak zaleca producent). Serdecznie polecam! 
Ocena: 6/6 KWC
Cena: 17 zł na Iperfumy.pl 
Używałyście go? A może możecie polecić inny tego typu kosmetyk, który działa tak samo dobrze? 

5.01.2016

Perfumy - #1 ulubieniec.

Dziś parę słów o perfumach. Każda z nas lubi ładnie pachnieć i mogła by mieć kilkanaście różnych perfum na swojej toaletce. Jestem jedną z tych osób, która trzyma się wcześniej poznanych zapachów. Rzadko kiedy sięgam po jakiś nowy produkt. Lubie być pewna tego co wybieram dlatego mam trzy sprawdzone zapachy które kupuje na przemiennie. Chcę dodać, że nie jestem osobą, która gustuje w perfumach za ponad 100 zł. Raczej zaopatruje się w drogeriach w dużo tańsze perfumy, które moim zdaniem idealnie się spisują. Jednym z tych zapachów jest najsłynniejsza chyba perfuma firmy Avon, a mianowicie Little Black Dress. Kultowa i produkowana od lat. 
Elegancki, uniwersalny zapach niczym mała czarna. Polecany zwłaszcza na wieczór, większe wyjście oraz także wtedy, gdy chcemy się poczuć wyjątkowo.
Prosta, klasyczna buteleczka kryjąca w sobie złotą kompozycję perfum.
Nuty zapachowe: 
nuta głowy: afrykański imbir, kolendra, cyklamen 
nuta serca: różowa peonia, gardenia, ylang-ylang, kwiat księżycowy 
nuta bazy: drzewo mleczne, japońska śliwka, piżmo. 
Są dwie wersje. Jedna 50 ml, jest to flakonik w kształcie prostąkąta. Niski a zeroki, zakończony kwadratową nakrętką i ozdobiony jedynie napisem z nazwą zapachu. Moja wersja to 75 ml. Flakonik jest bardzo tradycyjny - to szklana, wysoka buteleczka węższa u podstawy. Posiada bardzo wygodny atomizer, który rozpyla odpowiednią ilość wody toaletowej. Ogólnie miałam kilka wód toaletowych z Avonu i nigdy nie zdarzyło mi się, żeby atomizer się zaciął albo uległ innemu uszkodzeniu, więc w tej kwestii nie mam żadnych zastrzeżeń.
Mimo, że Avon nie cieszy się dobrą sławą, ten produkt uważam za wyjątkowo udany, a potwierdzeniem jest fakt, że to już 3 sztuka. Ja sama przez długi czas zapach Little Black Dress znałam tylko ze stron zapachowych z katalogu i wtedy jakoś szczególnie mnie nie zachwycał - był ładny, ale nie powalający. Bliżej natomiast poznałam go niecały rok temu, kiedy otrzymałam wodę w prezencie i od tego momentu po prostu mnie oczarował. Otóż okazuje się, że zapach ze strony katalogowej może dość różnić się od rzeczywistego.  

Muszę przyznać, że na tę chwilę jest to mój ulubiony zapach, który regularnie kupuję od dłuższego czasu. I wiem też, że osobom w moim otoczeniu również się podoba - nawet pani w sklepie bardzo go chwaliła i oczywiście też pytała o nazwę :D Dla mnie jest to idealna woń - nie słodka, nie dusząca, nie mdląca, ale delikatna i świeża. Mimo tego, że posiada nuty kwiatowe (które nie do końca są moim ulubionym typem zapachu) to nie są one mocno wyczuwalne - całość została dobrze zrównoważona. Nie wiem dlaczego, ale woń ta bardzo kojarzy mi się z elegancją, a wiadomo, że każda kobieta lubi czuć się elegancko każdego dnia. Moim zdaniem jest to zapach uniwersalny - świetnie się sprawdzi się na większe wyjścia i będzie również dobry na co dzień. Poza tym uwielbiam tę wodę za trwałość zapachu - na skórze potrafi utrzymać się kilka długich godzin, a na ubraniu jest wyczuwalny jeszcze kolejnego dnia. Jest też całkiem wydajna.

Wodę toaletową Little Black Dress najłatwiej zamówić można z katalogu u konsultantki Avon. Regularna cena katalogowa to 76 złotych! Moim zdaniem to lekka przesada, ponieważ ja szukając tańszej alternatywy zamawiam ją na stronie Iperfumy gdzie cena tych perfum to koszt do 30 zł. A więc różnica kolosalna! 
Ocena:5/6
Cena: 75 zł Avon / 25 zł na Iperfumy.pl

Miałyście tą perfumę? Znacie ją? Jaki jest wasz ulubiony zapach? Dajcie znać! :)