27.05.2016

Skuteczne wybielanie z BlanX Extra White

Pewnie nie raz każda z nas myślała o wybieleniu sobie zębów, w końcu nie ma to jak piękny, biały uśmiech. Jednak strach przed nadwrażliwością zębów i dość wysokie ceny profesjonalnego wybielania skutecznie nas zniechęcają. Jak to jest z tym wybielaniem, czy gra jest warta świeczki? Wydaje mi się, że prawie każde wybielanie zębów da jakiś efekt, jedno mniejszy inne większy, jednak na pewno zauważymy różnicę, jednak, żeby efekty utrzymały się jakiś czas trzeba być konsekwentnym w działaniu i podtrzymywać efekt jak najdłużej. Dodatkowo jak wiadomo kawa, czarna herbata, wino i inne produkty o mocnym i głębokim kolorze nie pomogą nam w utrzymaniu białych zębów. Również wraz z wiekiem nasze szkliwo staje się cieńsze, a bardziej żółta zębina ukazuje swoje oblicze, co jest nieuniknione. Jednak są na szczęście sposoby jak sobie z tym radzić.
 Nowej generacji pasta do mycia zębów BlanX Extra White o przedłużonym działaniu wybielającym, zawierająca wyciąg z porostu islandzkiego w mikrosferach (kapsuły nośnikowe), które zapewniają przedłużone działanie wybielające produktu, dzięki stopniowemu uwalnianiu z mikrosfer substancji aktywnych. Technologia mikrosfer umożliwia równoczesne przedłużenie działania wybielającego i ochronnego pasty. BlanX Extra White  nie tylko nie ściera szkliwa, ale działa kosmetycznie zapobiegając powstawaniu przebarwień zębów, a jednocześnie chroni strukturę zęba przed negatywnym działaniem bakterii.
 Pasta zapakowana w twarde walcowate opakowanie; produkt wydobywamy za pomocą naciśnięcia "guzika". O ile z początku takie opakowanie podobało mi się, z czasem zaczęło mnie denerwować, im bliżej końca pasty, tym gorzej działa opakowanie. Poza tym przy takim opakowaniu nie mamy szans pościskać opakowania, aby wydobyć resztki produktu.
Mniej więcej po zużyciu połowy opakowania zaczyna być widać, że zęby są bielsze, bardziej błyszczące, pozbawione wszelkich osadów. Duży plus za to, ze jest delikatna. Nie szczypie w dziąsła i nie ściera szkliwa. Jak na pastę wybielającą, całkiem przyzwoicie się pieni i wcale nie trzeba nakładać dużej ilości. Ma bardzo wygodne, nowatorskie opakowanie. Do każdego opakowania w bocznej ściance pudełka znajdziemy wzornik koloru, który w odbiciu lustrzanym wygląda normalnie (czyli od lewej do prawej). Jest do duży plus, bo łatwo ocenimy swój kolor zębów, oraz stopień rozjaśnienia naszych zębów.
Pasta biała o kremowej konsystencji, delikatnym zapachu mięty i takim samym smaku. Produkt dobrze się pieni i świetnie czyści zęby. Kiedy przejedziemy językiem po zębach czuć jakie są gładkie. Pozostawia zęby lśniące. Świetnie odświeża oddech, który pozostaje z nami na długi czas. Skutecznie zabija zapach papierosów ;) Pomaga w usunięciu przebarwień z kawy i papierosów. Szczotkując zęby mam uczucie, że pasta ściera wszystko, co nieprzyjemne, czyli osad i kamień. A jak wygląda kwestia wybielania? Wczoraj skończyłam tubkę pasty Blanx, po tym czasie muszę przyznać, że moje zęby zostały wybielone o około 2-3 odcienie, co mnie bardzo cieszy :) Jak na pastę to świetny wynik, który osiągamy bez wysiłku i straty dodatkowych pieniędzy. Pasta nie podrażniła mi dziąseł, nie były zaczerwienione. Po umyciu ząbków pozostawia na dłużej świeży posmak mięty. Pasta jest wydajna, starcza na długo. Możecie ta pastę zakupić w granicach 30 zł. Za tą cenę warto zadbać o nasze zęby, tym bardziej, że o nie trzeba dbać! Porównując koszt pasty która faktycznie zmienia odcień zębów a profesjonalnego wybielania w gabinecie, to niebo a ziemia dlatego serdecznie wam polecam ją wypróbować.
Ocena: 5/6
Cena: 30 zł na Iperfumy.pl

16.05.2016

Olejek pod prysznic i skuteczny depilator w jednym !

W  okresie letnim zawsze powracam do nawilzania skóry olejkami pielęgnacyjnymi. Jest to jedena z moich ulubionych form pielegnacji ciała (szybka i skuteczna).  Jakiś czas temu natknęłam się na produkt, który jest połączeniem żelu pod prysznic i tradycyjnego olejku - brzmi nieźle co ? Musiałam go wypróbować. Kosmetyki Nivea bardzo rzadko lub w ogóle nie goszczą na moim blogu. Dzisiejszym bohaterem zachwycam się już miesiąc więc stwierdziłam, że nadeszła pora na wpis o nim. Jesli jesteście ciekwi czytajcie dalej :)
Rozkoszuj się niezwykłą pielęgnacją i doskonałym nawilżeniem skóry. Poczuj jak aksamitna formuła olejku otula Cię kremową pianą, pozostawiając przyjemne uczucie gładkiej i miękkiej skóry przez cały dzień, a delikatny zapach rozpieszcza Twoje zmysły.

Poczuj się jak nowo narodzona.

  • zawiera 55% naturalnych olejków pielęgnujących
  • odpowiedni dla skóry suchej
  • pH przyjazne dla skóry
  • produkt przebadany dermatologicznie

Przezroczysta, plastikowa butelka mieści 200 ml olejku o bardzo ładnej, bursztynowej barwie. Butelka zamykana jest na klik, solidna, nic się nie urywa. Na etykietach zamieszczono opis produktu, jego skład oraz datę przydatności do użytku.  Opakowanie charakterystyczne dla kosmetyków marki Nivea. Olejek nie jest nowością i dostępny jest na rynku już od kilku lat. 
Najbardziej urzekł mnie w tym produkcie zapach, który utrzymuje się na skórze długo po kąpieli. Nie każdemu może przypaść do gustu. Niektórzy na wizażu wspominali, że pachnie, jak mydliny, czy zespute masło... Kwestia węchu? Gustu?  Mi przypomina takie ciężkie jesienne perfumy, które są mocno wyczuwalne zaraz po aplikacji, a potem wraz upływem godzin stają się delikatne, subtelne. Uwielbiam ten zapach i olejek stosuję raz na jakiś czas wieczorem, ponieważ niesamowicie mnie odpręża, relaksuje. Konsystencja rzadka, w formie olejku. Po nałożeniu na skórę tworzy tłustą powłokę, w trakcie kontaktu z wodą delikatnie wytwarza się piana, a po zmyciu nie jest wyczuwalna już tłusta warstwa. Kosmetyk można spokojnie nazwać żelem po prysznic. Myje, odświeża i przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Nie nawilża, jak to robią olejki, ale skóra pozostaje gładka i miła w dotyku. Do suchej, wrażliwej, podrażnionej skóry raczej nie polecam. Jeśli macie z tym problem kierujcie się w stronę delikatnych, produktów naturalnych. Głównym powodem ponownego zakupu ( moja druga buteleczka) jest zapach i nie wymagam od tego kosmetyku działania cudów, bo od tego są balsamy i inne specyfiki, które nie wymagają spłukiwania.
Rewelacyjną sprawą jest stosowanie go do depilacji. Jeśli jak ja macie podrażnienia i krosty pod depilacji, zrezygnujcie z pianki, balsamu etc. i spróbujcie depilacji przy pomocy tego olejku.
Olejek po nałożeniu wilgotną dłonią lekko się pieni, maszynka sunie po nim gładko, nie wysycha na skórze dzięki czemu nie trzeba co chwila zwilżać depilowanej powierzchni. Po zabiegu skóra jest mięciutka, gładka, bez podrażnień czy zacięć, można by nawet nie nakładać żadnego balsamu (ale ja i tak to robię). Jedyną wadą jest to, że w przypadku przezroczystego preparatu nie widać za bardzo gdzie już przeciągnęłam maszynką, ale wystarczy przejechać ręką po skórze i "wyczuć" włoski, które mogły pozostać.
A więc podsumowując kupując jeden produkt możemy użyć go na dwa sposoby. Ogólnie jestem zadowolona z Natural Oil Shower. Polecam go wybróbować właśnie do depilacji dziewczyną które borykają się ze stanami zapalnymi i krwawiącymi krostami po depilacji.
Ocena: 4/6
Cena: 12 zł na Iperfumy.pl

8.05.2016

Idealne konturówki za 8 zł !!!

Lubię czerwień na ustach, chociaż na początku czułam się w niej bardzo dziwnie. Glamour dawnych gwiazd jednak był tak kuszący, że próbowałam, szukałam, testowałam tak długo, aż znalazłam kilku "niemal odpowiednich" kandydatów do tytułu nieziemskiej czerwieni. Na moim blogu jest sporo postów z produktmi właśnie w tym kolorze. Dzisiaj natomiast skupię się na dówch zupełnie innych odcieniach. Jeden z nich jest zgaszoną, ciepłą brzoskwinią wpadającą w brąz, natomiast drugi ocień tej samej marki to chłodna, zgaszona wiśnia. Mowa tutaj o dwóch kontórówkach Stay on lip contouring pencil, Lasting Finish 1000 Kisses. Co ważne nie używam ich jako stanmdardowych konturówek tylko wypełniam nimi całe usta i traktuję je jak szminkę. Jesteście ciekawi jak się sprawdzają te produkty? Czytajcie dalej :)
Posiadam dwa odcienie kontórówek. Moją ulubioną, która skradła moje serce jest kolor 011 Spice. Jest to odcień ciepłej, nie pomarańczowej brzoskwini, która wpada delikatnie w brąz. Ciężko opisać mi ten kolor, ale prezentuje się pięknie i pasuje na każdą okazję. Odcień drugi, rzadziej przeze mnie używany to 063 Black Tulip. Jest to kolor równie łądny jednak na codzień mniej przeze mnie pożądany. Kolor to zgaszona, chłodna wiśnia. Odcień dosyć ciemny, mimo to ładnie prezentujący się na ustach. 
Dlaczego zdecydowałam się używać ich jako szminki na całe usta a nie jak typowe konturówki ? Szczególnie ze względu na ich konsystencję. Są suche, a zarazem bardzo kremowe. Te dwa pojęcia wiem, że mogą się wykluczać ale tak jest. Kredki te suną po ustach z taką łatwością, że przebijają nie jedną szminkę. Myślę, że to zasługa witaminy E, o której producent wspomina i podkreśla w kżdym opisie. Sprawia ona, że usta są miękkie i nie czujemy śćiągnięcia ania wysuszenia ust. Dzięki temu, że jest to forma konturówki możemy dokłądnie wyrysować kontur, a następnie wypełnić cały obszar ust. W efekcie otrzymuujemy piękny mat. Pigmentacja jest równie rewelacyjna jak konsystencja kredki. Wystarczą cztery ruchy aby pokryć usta w 100% bez prześwitów. 
Plusem, chyba największym i najważniejszym jest to jak kredki utrzymują się na ustach. Otóż jeśli nie jemy, i tylko pijemy np. wodę spokojnie utrzyma się 8h w pracy czy na uczelni. Natomiast jeśli w grę wkraczają juz posiłki, szczególnie tłuste to odporność kontórówki na ścieranie się znacznie spada i wtedy będzie dobrze wyglądać na ustach ok. 4h. Co znaczy dobrze wyglądać ? Oznacza to, że produkt będzie cały czas widoczny na ustach. Kontur będzie wyraźnie zaznaczony, nierozmazany, a wyblaknie jedynie część od wnętzra ust. Co ważne bez problemu można szybko poprawić usta dokładając produktu np. własnie po posiłku. Jak pisałam wyżej po aplikacji szminki nie czujemy śćiągnięcia i wysuszenia ust mimo to, że kredki dają wykończenie matowe. Co ważne usta w kącikach po aplikacji nie lepią się co jest częstym dyskomfortem. Jednym słowem bardzo polecam serię 1000 kisses od Rimela. Są to porządne konturówki/szminki za nie duże pieniążki, które zadowolą nie jedną dziewczynę. Gama kolorystyczna jest całkiem szeroka jak na produkt drogeryjny, więc myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jak dla mnie kolor 011 Spice jest moim must have w torebce, ponieważ używam go praktycznie codziennie wychodząc na uczelnie. 

Ocena: 5/6
Cena: 8,50 zł na Iperfumy.pl